Kocie smaczki – cz. 1

Meooooow!

 

Czy Wy, olbrzymy, w ogóle wjetzie, co my lubimy jeśtź? Myślicie o tym czasem?

 

Mamy raczej inne upodobania, choć wielu z Was je też to, co my, czyli mięsko. Tylko że my lubimy surowe… najlepiej świeże.

 

A nje takie:

Co za zdechlizna. Złożył się precyzyjnie. Njewolnik miau ze sobą tylko kalkulator, stąd ta jakość… ja tego nje komentuję, nje oceniam.

 

Lubimy surowiznę, świeżą ofiarę upolowaną na gorąco. Nje ma nitz lepszego niż krew tryskajątza z pulsujących naczyń tuż pod ostrymi ząbkami. Spróbujtzie, jestem pewna, że też to polubicie, ale nje, Wy lubicie padłą padlinę. Taka już Wasza olbrzymia natura. Wjelkie z Was stwory, ale słabe drapieżniki. Wszystko musicie mietź podgrzane i njeruchome. Zmarłe, martwe. Takie Wam smakuje. Jak możetzie nje czerpatź przyjemności z bzyczenja w zębach i konwulsyjnych ruchów odnóży albo pisków rozpaczy?

Wierzcie mi, nje ma nitz lepszego niż uchodzące tchnienie życia na podwieczorek.

 

PAD-LINA

Ponieważ dużo spędzam w śwjetzie olbrzymów, jadam też padlinę. Da się zjeśtź. Smakuje trochę bezbarwnie, w zasadzie beznamjętnie, ale jak się nje ma, tzo się lubi… Dlatego nje patrztzie na mnje krzywo, jak wezmę tylko trzy lub cztery kawałki. To tak, jakby ktoś Wam kazał jeśtź suszoną zieleninę. Nje ma w niej energii ani życia, nje sądzicie? Smak jakiś jezd, ale brakuje tekstury. Niby miękkie to, niby njezłe. No dobra, naprawdę mogę zjeśtź, ale nitz nje zastąpi smaku życia i tyle.

Pomyślcie o tym.

A teraz fujka 2.0 na do widzenia!

Mój njewolnik ma całkiem duże łapki, wjentz ten robal był tzałkiem dużą bestią.

 

Acha, zapomniałam, że chrupeczki dają radę. To prawie jag Wasze czipsy. Kto odmówi smacznej przekąsce?